Wypadek komunikacyjny jest nie zwykle stresującym i męczącym wydarzeniem nie tylko ze względu na szkody, ale także na procedurę ubezpieczeniową. Każda walka o wypłatę ubezpieczenia OC po wypadku jest trudna. Firmie ubezpieczeniowej zależy przede wszystkim na uzyskaniu jak najmniejszych kosztów. Dlatego właśnie stosują różne metody, które mogą nas kosztować sporo pieniędzy i nerwów. Tylko co zrobić w sytuacji, gdy nasz ubezpieczyciel stwierdza szkodę całkowitą i zaniża rzeczywiste straty?
Czym jest szkoda całkowita?
Przede wszystkim należy wiedzieć czym jest to zjawisko. Każdy wypadek komunikacyjny niesie za sobą ryzyko zniszczenia samochodu w stopniu znacznym. Jeżeli dzieje się to w sposób wyraźny, a wypadek określa się mianem „poważny”, firma ubezpieczeniowa zwykle przyznaje zniszczeniom status całkowity. Dokładnie chodzi o to, że uszkodzenia, jakim uległ samochód są zbyt rozległe, aby próbować je naprawiać i w efekcie samochód nadaje się już tylko i wyłącznie na złom. Szkoda całkowita jest dość dużym problemem dla każdego kierowcy, o czym jeszcze powiemy, ale bardzo często zdarza się, że jest wykorzystywana jako środek do zaoszczędzenia pieniędzy przez nieuczciwe firmy ubezpieczeniowe. Co zrobić, jeżeli przyznano nam status szkody całkowitej i jakie pociąga to za sobą konsekwencje?
Co z tym fantem zrobić?
Jeżeli firma ubezpieczeniowa przyznała, po oględzinach wraku, że poziom zniszczeń przekracza możliwe koszty naprawy, to ma prawo nakazać całkowite zniszczenie wraku.
W takim wypadku musimy skierować się z samochodem do stacji złomowania i uzyskać demontaż pojazdu. Uczciwe stacje demontażu zapłacą nam za samochód, pomniejszając kwotę jedynie o różnicę wagi między tym, co wpisane jest w dowodzie rejestracyjnym a stanem faktycznym. Mimo, iż jest to uczciwy układ i każdy może w ten sposób zyskać od kilkuset do kilku tysięcy złotych, to bardzo często nie jest to w żaden sposób równoznaczne ze stratami, jakie ponieśliśmy. Firmy ubezpieczeniowe zdają sobie jednak z tego sprawę i stosują ten chwyt bardzo często. Wiąże się to ze specjalnymi programami do wyceny szkód i jego podwójnym działaniem. W efekcie stajemy przed bardzo trudnym wyborem, z którego całkiem dobrego wyjścia nie ma.
Ile dostaniemy za szkodę całkowitą?
Kwoty wypłacane za szkody całkowite są wyjątkowo niskie. Dla przykładu: firma ubezpieczeniowa może stwierdzić, że dość prosta (w teorii) naprawa błotnika i lampy i części karoserii wyniesie z oryginalnymi częściami więcej, niż wartość całego wozu. Wówczas przyznaje status szkody całkowitej i wypłaca różnicę między wartością sprzed wypadku,
a wartością obecną. W ten sposób oszczędza kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt tysięcy i daje klientowi np. 5000 złotych, przy samochodzie wartym 40 000 przed zdarzeniem. To całkowicie niszczy plany klientów i sprawia, że są oni pozbawieni auta i pieniędzy. W efekcie cena, jaką zaoferuje złomowisko ma kolosalny wpływ na bilans finansowy wypadku. Pół biedy, jeżeli firma demontująca pojazd oferuje swoją lawetę i płaci uczciwie. Gorzej, jeżeli trafimy na kolejnych „naciągaczy”, którzy jako drudzy zarobią na naszym nieszczęściu. Oczywiście, możemy z takimi praktykami walczyć. Wybór odpowiedniego punktu skupu aut jest bardzo ważny, ale równocześnie możemy wystąpić na drogę sądową w żądaniu o odszkodowanie wypłacane przez firmę ubezpieczeniową. Są to bardzo często sprawy wygrane, które jednak trwają trochę czasu i nie zawsze pozwalają na pokrycie wszelkich strat finansowych związanych z wypadkiem.
Dzięki temu, że jesteśmy świadomi praktyk ubezpieczalni, możemy przeciwdziałać
i starać się o sprawiedliwość. Warto pamiętać, że szkoda całkowita nie musi oznaczać obowiązku kasacji auta, ale w swoim założeniu taki właśnie ma wydźwięk. Musimy walczyć
o swoje prawa i starać się nie dać ubezpieczeniowym oszustom, którzy wykorzystają każdy element, aby zaoszczędzić choć kilkaset złotych.